Rynek nieruchomości w Europie – a gdzie jest Polska?
Rynek nieruchomości w Polsce w ostatnich latach to dyliżans uciekający przed galopującą inflacją i rosnącymi cenami materiałów budowlanych, wciąż starający się nie zrzucić z pokładu inwestorów, deweloperów i podwykonawców. Ta podróż wprawia w nieustające osłupienie analityków i ekonomistów, zadziwionych, że branża mimo tylu przeszkód ciągle nie zwalnia, jakby wbrew logice i doświadczeniom. My, Developergo, będąc w samym centrum wydarzeń, staramy się patrzeć na to nieco szerzej – dlatego postanowiliśmy rzucić okiem z perspektywy trendów europejskich. Jak wyszło? Ano, zobaczcie:
Deloitte, międzynarodowy koncern audytorsko – doradczy, od szeregu już lat dokonuje cyklicznej analizy rynków europejskich w wielu obszarach. Jednym z corocznie publikowanych raportów jest Deloitte Property Index – czyli rzecz o tym, jak zmienia się sytuacja finansowa w nieruchomościach. Szybki rzut oka na raport opublikowany całkiem niedawno, a odnoszący się do cen 2021 versus 2020 rok, pozwala nabrać dystansu do polskich realiów.
Obserwując wciąż wzrostowy trend na cennikach deweloperów, trudno uwierzyć, że na mapie Europy jesteśmy jednym z najtańszych rynków – w gronie takich „sąsiadów” jak Serbia, Rumunia czy Łotwa. Nie wspominając już o Bośni i Hercegowinie, gdzie cena za metr kwadratowy nowego mieszkania jest dwukrotnie niższa niż u nas. My ze swoją średnią nieco ponad 1700 euro za metr możemy tylko z daleka popatrzeć na ceny francuskie, austriackie, niemieckie czy niderlandzkie, z których tylko te ostatnie oscylują dosłownie o kilka centów poniżej 4 tysięcy euro. Zdecydowanie najbliżej nam do Łotwy, w której metr kwadratowy na rynku pierwotnym kosztował w 2021 roku 1726 euro. Nie do końca jest się z czego cieszyć, ponieważ nasze 1729 euro to o prawie 10% więcej rok do roku, podczas gdy Łotwa zanotowała ponad jednoprocentowy spadek cen względem tych w 2020. Jak żyć?
Ciekawostką tego świeżutkiego zestawienia jest wyliczenie, ile średnich pensji rocznych potrzeba, żeby kupić nowe mieszkanie. Bardzo fajny punkt odniesienia – bo pokazuje ceny w kontekście zarobków, co daje dodatkową perspektywę. I tak, najbardziej dynamiczna okazuje się sytuacja w Czechach, gdzie przy wzroście ponad 18% rok do roku (średnia cena za metr to aż 3342 euro) zarobki ewidentnie zostają w tyle. Aż 13,3 rocznych pensji brutto potrzebują mieszkańcy tego kraju na sfinansowanie nowego lokum. Niemcy, dla porównania, potrzebują już „tylko” 6,5 średniej rocznej pensji a Norwegowie nieco ponad cztery. Gdzie są Polacy? Wcale nie na najgorszej pozycji, bo gdzieś w środku zestawienia. Statystyczny Polak aby móc pozwolić sobie na nowe „M” powinien odkładać prawie osiem lat całą wysokość średniego wynagrodzenia.
Statystyka pokazuje również ceny w poszczególnych miastach i tu warto spoglądać na pewne kwoty na siedząco, zakrywając częściowo oczy. Bo średnią cenę 2406 euro za metr w Warszawie znamy z zeszłego roku i zdążyliśmy już nawet ją zapomnieć, bo już w pierwszym kwartale 2022 była wyższa. Ale trzeba przyznać, że stawki z Londynu (8400 euro), Hamburga (6900 euro) czy Berlina (6500 euro) naprawdę budzą respekt. A najbardziej imponują paryskie średnie, które w 2021 roku dobiły do kwoty 13 462 euro za jeden metr kwadratowy.
Oczywiście wszystko to tylko statystyka, zgodnie z którą jeżeli mój sąsiad chodzi na siłownię codziennie to średnio każdy dorosły mężczyzna w naszej klatce chodzi raz w tygodniu. Warto jednak czasem przyjrzeć się naszym problemom, trendom rynkowym i kierunkom zmian z nieco innego punktu siedzenia. Europejska perspektywa powinna być jakimś benchmarkiem – bo jeśli nie ta, to jaka? 🙂