Poradzę sobie sam – po co mi pośrednik?
Z pośrednikami jest trochę tak, jak z automatyczną skrzynią biegów – albo z marką Apple: narzeka ten, kto nigdy nie korzystał…
Dzisiejszy temat ekscytuje każdego kto choć raz sprzedawał, kupował, wynajmował lub budował – albo tylko zna kogoś kto zna kogoś, kto ma taką przygodę za sobą. Po co mi pośrednik – to pytanie zadaje sobie wielu każdego dnia – nie tylko w kontekście nieruchomości. Jesteśmy uczuleni na pośredników – samochód od handlarza jest gorszy, wszelakie komisy to zło, a już najbardziej naciągają ci od kredytów i mieszkań. Sami zrobimy to lepiej, szybciej, taniej.
Rynek pośrednictwa (zwłaszcza w obszarze finansów i nieruchomości) na całym świecie rośnie i z roku na rok coraz większy odsetek klientów wspiera się profesjonalnymi doradcami – a Polak wciąż radzi sobie sam. Oczywiście, nasi rodacy też w coraz większym stopniu zauważają korzyści płynące z powierzenia swoich życiowych spraw osobom, które się specjalizują w jednym czy drugim sektorze – ale wciąż ta dynamika nie jest taka, jaką zauważa się w innych krajach. Z czego to wynika? Ano, oczywiście z naszej legendarnej mentalności, przez niektórych zwanej (w łagodniejszej wersji) dumą. No bo kto się tak zna na wszystkim, jak my? Kto z nas choć raz nie doradzał piłkarzom, politykom, nauczycielom, lekarzom, drogowcom jak mają wykonywać swój zawód – niech pierwszy rzuci kamień. Podczas mundialu jesteśmy trenerem, jak się sąsiadowi auto zepsuje – mechanikiem, a jak trzeba sprzedać mieszkanie, jesteśmy ekspertem od nieruchomości. Potrafimy atrakcyjnie sformułować ogłoszenie, zrobić super zdjęcia, umiejętnie wskazać atuty potencjalnemu nabywcy. I czasem rzeczywiście tak jest, ale jednak nie zawsze. A nawet dość rzadko. Właściwie to bardzo rzadko. W sumie – prawie nigdy. Szczególnie wtedy, kiedy rynek jest konkurencyjny, a kupujący i sprzedający coraz częściej korzystają jednak z pomocy pośredników.
Po co mi doradca ds. nieruchomości? Po co mi ekspert kredytowy? Po to, żeby wniósł jakąś wartość dodaną w ten proces – rzecz jasna. Z pośrednikami jest trochę tak, jak z automatyczną skrzynią biegów – albo z marką Apple: narzeka ten, kto nigdy nie korzystał. Wiadomo, że sami jesteśmy w stanie ogarnąć wiele spraw. Ale – o ile nie obracamy nieruchomościami codziennie – nie ma się co oszukiwać, zawodowiec zawsze zrobi to lepiej. Stworzy ciekawsze ogłoszenie, wypromuje ofertę na wielu portalach, ściągnie więcej zainteresowanych, pokaże nasze lokum od najlepszej strony i wynegocjuje dobrą cenę. Od tego jest fachowcem. W tym się specjalizuje. A jeśli szukamy – na dzień dobry rozwinie wachlarz możliwości według naszych preferencji: lokalizacja, metraż, ilość pokoi.
Czy weźmie za to wynagrodzenie? No pewnie – to jego praca. Ale przecież możesz negocjować – jest szansa, że to akurat potrafisz lepiej!